środa, 22 maja 2013

Dziękujmy wszystkim zbiegom okoliczności.


Wyszłam przez drzwi uczelni na świeżę powietrze i wzięłam głęboki wdech. Tak, potrzebowałam tego, uśmiechnęłam się mimowolnie i ruszyłam do domu, nie jadę żadnym autobusem ani żadną taksówką. Za szybko byłabym sama, a nie chce, bo wiem że znów będę myśleć tylko o nich, że znów dopadną mnie te wszystkie szatańskie myśli błąkające się bezcelowo.
Jak oni mogli? – poczułam jak pieką mnie oczy i w kącikach pojawiając się łzy. Przetarłam szybko oczy nie chcąc się rozpłakać. Powinnam być silna, tylko silne kobiety coś osiągają - mawiała moja babcia. Wstrząsnęłam głową próbując doprowadzić siebie do dość normalnego stanu a wtedy wyrósł przede mną czarnowłosy chłopak – ten sam na którego wpadłam dziś rano, ogarnął mnie niemały niepokój. 
- Cześć – uśmiechnął się w moją stronę próbując uchwycić mój wzrok, a ja tak strasznie tego nie chciałam i uciekałam nim gdzie tylko się dało. Gdy już wiem, że jego oczy są tak strasznie podobne do… To po prostu nie chce dawać sobie kolejnych przyczyn by pokazać moje słabości.
- Cześć – wydusiłam w końcu z siebie i zbierając się na nie lada odwagę zapytałam – Dowiem się chociaż jak masz na imię? – zmarszczyłam brwi i zmierzyłam go od dołu do góry. Uśmiechnął się w tak szczery sposób, że nie tylko ugięły się pode mną kolana, ale chcąc nie chcąc odwzajemniłam jego uśmiech, nie mogło być inaczej. 
- Pewnie, Zayn – wyciągnął swoją rękę w moją stronę, a ja uścisnęłam ją delikatnie. Moja mała, krucha dłoń właściwie była niczym w porównaniu z jego wielkimi. – Miło mi Cię poznać Annie – przytaknęłam delikatnie głową odpowiadając mu podobnymi słowami, delikatnie zagryzłam wargę do środka. – Masz może ochotę wpaść do najbliższej kawiarni? Tej tutaj na rogu – odwrócił się i kiwnął głową w stronę jednej z najlepszych kawiarni w naszym mieście, ale dla mnie niestety od kilku dni najgorszej. I za nic w świecie nie zgodzę się by tam iść i widzieć moją byłą najlepszą przyjaciółkę – Kasandrę. Dawniej potrafiłam przesiadywać tam całe dni, wieki. A teraz? Nie wytrzymałabym nawet pięć minut. Spojrzałam na zegarek właśnie dochodziła piętnasta, więc nawet teraz gdy mam pewność, że sam Andrew powinien już się tam znajdować, nie pójdę. Zawsze cała nasza trójka, dzień w dzień przesiadywała tam po wykładach i opowiadaliśmy sobie różne anegdoty. To spotkanie było najlepszym czasem w całym dniu. Pokręciłam przecząco głową przymykając oczy, nie chcąc by Zayn zauważył jak wspomnienia wywołują łzy. Uniosłam powieki i po raz drugi w dniu dzisiejszym spojrzałam w jego oczy. Skarciłam za to siebie w duchu. Ciepło bijące z jego tęczówek przywołało jeszcze więcej wspomnień i coraz więcej łez. Za dużo, za dużo - pomyślałam i zaciskając znów powieki wyminęłam go ruszając do domu. Teraz szybko chciałam być sama, wiem to nie jest dobre rozwiązanie, ale po prostu nie mogłam być na ciastku z chłopakiem o tak podobnych oczach. Już wolę siedzieć w czterech ścianach, spojrzenie w takie oczy to dla mnie jak kara śmierci. Poczułam jak męska dłoń zaciska się na moim nadgarstku. Głupia. Myślałam, że pozwoli mi tak po prostu odejść. Bardzo powoli zahaczając kosmyk swoich włosów za ucho wyswobodziłam swoją rękę z uścisku - stanowczo za bliski kontakt, ale nie odeszłam dalej, nie odwróciłam się.  
 - Coś się stało? - zapytał zdziwiony swoim ciepłym i ogromnie przyjemnym głosem, prawie takim jak Andrew. PRAWIE. Mogłabym słuchając go kołysać się jak liście drzew na wietrze. Zacisnęłam jeszcze mocniej powieki. Cholera dlaczego to wszystko musi go tak przypominać. Przełknęłam głośno ślinę pozwalając by delikatnie łapiąc za ramiona obrócił mnie w swoją stronę. Spuściłam głowę próbując powstrzymać łzy. Co jest w nim tak specjalnego, że wciąż tu stoję? 
- Spójrz na mnie… Proszę. Tak piękne dziewczyny nie powinny płakać. – jego ciepły, pieszczący uszy głos, znów był tak strasznie podobny do głosu kogoś innego, a cholerne oczy ponownie zaczęły mnie piec. Przełknęłam ślinę i uniosłam głową patrząc na niego uważnie, tak by też nie trafić na te hipnotyzujące oczy, na te przez które wracają wspomnienia. Gdy zrobił krok w moją stronę cofnęłam się, nie chciałam być przytulona, nie chciałam by mnie pocieszał. Ofiara – tylko taka myśl przychodziła mi na myśl. Przymknęłam oczy próbując powstrzymać po raz kolejny łzy. Czy ja muszę być taką beksą? Gdy uniosłam powieki, a z oczu wypłynęły łzy, poczułam jak ktoś mnie obejmuję. Jego ciepłe ciało i perfumy które doleciały do moich nozdrzy sprawiły, że zaczynałam powoli się uspakajać. Z początku chciałam by mnie puścił, ale jego silne ramiona nie pozwalały mi wyswobodzić się z ucisku więc nie zostało mi nic innego - wtuliłam się w niego. Dlaczego wykorzystał moją chwilę słabości? Po co mu to było? Z resztą, dlaczego ja pozwoliłam na to wszystko? Wzięłam głęboki wdech, zamykając znów na chwilę oczy, nawet nie zauważyłam, że przestały cieknąć mi łzy. Gdy uspokojona odsunęłam się od jego osoby z udawanym uśmiechem powiedziałam ciche
- Dziękuje. – przeczesałam palcami włosy. Co jest ze mną? Wylewam łzy przed osobą której kompletnie nie znam, a na dodatek wywołała część wspomnień. Oblizałam usta i przetarłam policzki wierzchem dłoni. Ciągle czułam na sobie wzrok Zayna co wcale w niczym mi nie pomagało.
- Chcesz o tym pogadać? – zaproponował przeszukując kieszenie kurtki i podając mi chusteczkę. Pokręciłam przecząco głową. Z osobą która przypomina wszystko i której nie znam – nie bardzo. Wydmuchałam swój nos i rozejrzałam się za śmietnikiem, po czym ją wyrzuciłam. Chłopak nawet gdy podeszłam do kosza nie odstąpił mnie na krok. 
- Czego ode mnie tak właściwie chcesz? – zapytałam już trochę poirytowana ochrypniętym głosem, chciałam być sama, tylko o tym teraz marzyłam. Patrzyłam w osoby idące za nim by tylko nie spojrzeć w jego oczy. To strasznie kusiło, ale już wiedziałam jakie są tego efekty. Nie chciałam znów płakać w samym centrum miasta. Przecież robienie teatrów, pokazów na ulicy to z pewnością nie moja działka. 
- Teraz? Teraz chcę Ci pomóc, bo przecież na kilometr widać, że coś się stało. I potrzebujesz kogoś do rozmowy, czy tak? - uniósł jedną brew ku górze, wiem bo przez chwilę spojrzałam na niego. Patrzył na mnie tak jakby chciał przewiercić moje wnętrze na wylot. - Jeśli nie chcesz rozmawiać, to opowiedz. Jestem wspaniałym słuchaczem Annie - przygryzłam dolną wargę. Tak wiem, że ma rację - potrzebowałam jakiejkolwiek rozmowy z kimś kto pomógłby mi się wydostać z tej całej okropnej sytuacji. W normalnym wypadku, byłaby to najlepsza przyjaciółka, ale co wtedy, kiedy to ona okazuje się główną przyczyną problemów? Wahałam się, nie jestem pewna czy powinnam zwierzyć się akurat jemu. Człowiekowi którego tak na prawdę poznałam kilkanaście minut temu? Czy to jest normalne? Nie wydaje mi się… Ale jednak… Potrzebuje rozmowy, tak cholernie potrzebuje kogoś kto chociaż spróbuje mnie zrozumieć. Może to właśnie będzie ON. Chłopak na którego wpadłam rano i nie dał mi spokoju. Może to jakiś znak. Zbłądziłam i właśnie teraz posiadam wybór między drogą ku upadku, a drogą ku temu by się podnieść. Co powinnam wybrać? Przełknęłam ślinę. W mojej głowie toczyła się niezła bitwa pomiędzy myślami. Wiem, że muszę wybrać szybko i wiem też, że tą dobrą drogą ku wolności serca, które niestety należało jeszcze do Andrew’a jest ta druga. Więc po raz kolejny zagryzając wargę przytaknęłam głową i wypowiedziałam chyba najciszej jak potrafiłam
- Stało się wiele, bardzo wiele. – spojrzałam na kostkę brukową pozwalając by włosy swobodnie opadły na moją twarz zakrywając ją. Walka w mojej głowie wciąż trwała, nie wiem nawet czy kiedykolwiek miała się zakończyć.
Usłyszałam pierwsze dźwięki jednej z piosenek zespół Three Days Grace. Jeszcze kilka tygodni temu powiedziałabym, że to mój telefon i dzwoni Kassandra, ale gdy tylko wszystko wyszło na jaw, rozstałam się z jej numerem i tym o to dzwonkiem. Spojrzałam na chłopaka który uniósł rękę nakazując bym stała tu gdzie stoję. Oddalił się na chwilę i rozmawiał, energicznie machając drugą ręką. Uśmiechnęłam się lekko, wyglądał tak komicznie. Przetarłam znów oczy, by żadne łzy już się do nich czasem nie pchały i czekałam aż chłopak skończy rozmowę. Odwróciłam się na chwilę by spojrzeć na fontannę, która była za mną i dzieci które chlapały się wodą na złość swoim rodzicielką. Mogłam odejść, jednak coś we mnie nie pozwalało mi się ruszyć. 
- Przepraszam cię, ale dziś nie da rady bym mógł ci jakoś pomóc – usłyszałam i odwróciłam się. Przytaknęłam głową, zaciskając usta w prostą linię. Przecież to było by zbyt piękne, jeśli byłoby prawdziwe. Zrobiło mi się trochę smutno, ale miałam nadzieję, że tego nie zauważył. Właściwie dlaczego mnie to nie dziwi? Wcale mnie nie zna, a po drugie nic nigdy w moim życiu nie może być już dobrze. – Ale jutro. Jeśli byś na prawdę potrzebowała z kimś porozmawiać możesz zadzwonić – rozejrzał się po okolicy i zauważając dziewczynkę z czarnym długopisem podszedł do niej i pożyczył. Uważnie śledziłam każdy jego ruch. Jak się schylał i mówił jej coś na ucho zerkając kątem oka na mnie, jak wywołał na jej dziewczęcej buzi równie przepiękny uśmiech, jak ten rano, który sam posłał w moją stronę. Gdy wrócił złapał mnie za nadgarstek i podwijając rękaw bluzy napisał na nadgarstku swój numer telefonu.  - Uwierz będzie dobrze – powiedział puszczając perskie oko w moją stronę i oddając długopis dziewczynie. – Do zobaczenia. 
- Tak do zobaczenia. – odpowiedziałam wpatrując się w numer który pojawił się na mojej ręce, a gdy uniosłam wzrok już go nie było. W dali dostrzegłam jeszcze jego sylwetkę.
Ruszyłam ku domowi, towarzyszyło mi dziwne uczucie, a mijając kawiarnie nie mogłam się powstrzymać. To było po prostu silniejsze, spojrzałam w tamtą stronę zauważając ich obu – razem, śmiejących się. Wiedziałam, że tam będą, wiedziałam a mimo to spojrzałam tam. Minął drugi tydzień, a ja nadal siedzę w bagnie i nie potrafię się pozbierać.Gdy wychodzę z domu czuje, że nie jestem sama pośród tylu obcych mi ludzi, może nikt nie zwraca na mnie uwagi, ale wtedy mogę udawać, że jest dobrze. A te cztery kąty sprawiają, że od wielu dni nie mam kompletnie na nic siły. Nasze wspólne zdjęcia ciągle wisiały w domu, gdzie tylko nie spojrzałam i były większą częścią mojego życia.
Do mieszkania wpadłam sfrustrowana i zła, jak nigdy zaczęłam zdejmować i rozrywać wszystkie zdjęcia z naszą trójką, a gdy już nie miałam siły opadłam na kanapę z ostatnim zdjęciem w całości. Było zrobione z miesiąc temu na moich urodzinach. To była najwspanialsza urodzinowa impreza. I pewnie przez to, tak naprawdę nie miałam jeszcze serca go zniszczyć. Czy już wtedy mnie zdradzali? Do moich oczy napłynęły kolejne łzy. 
Zasnęłam trzymając fotografię w ręce, wokół mnie znajdowały się miliony kawałków innych zdjęć. 

~

Dziękuje za wszystkie miłe słowa, cieplutko na sercu! Cieszę się, że początek przypadł wam do gustu. Dziś w ręce oddaje wam dwójkę mam nadzieję, że również się spodoba. 
Trójka prawdopodobnie pojawi się jeśli nie jutro to w piątek! See ya! :)xx 



3 komentarze:

  1. obracał ją już na drugim spotkaniu xD (taki joke :D)
    Zayn jaki milusi, a Annie to taaaaaakaaaaa beksa :) Weź jej powiedz, że ma się ogarnąć, bo kopa w dupę ode mnie dostanie :) Gdbym to ja była Annie, pewnie ostatnie zdjęcie powolnie bym spalała, aż by całkowicie obróciło się w popiół :)
    Nie wiem czy coś zrozumiałaś z tego wyżej, ale mniejsza o to :D
    @lalalalaloveya

    OdpowiedzUsuń
  2. Ona się powinna ogarnąć i to szybko. To, że zna go od rana i może się okazać kimś na kogo ie wygląda no to trudno, ale skoro intuicja podpowiada, że właśnie Zayn może pomóc, to niech jej zaufa XD Mam nadzieję, że się ostatecznie zdecyduje, żeby do niego zadzwonić. Właściwie co ja gadam...? No pewnie, że zadzwoni, innej opcji nie ma ;) A pomysł koleżanki z powolnym spaleniem zdjęcia jest całkiem, całkiem :D Buziaczki <3

    @loudmint
    http://skip-the-sky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie to normalne, że ona tak płacze. Jej chłopak zdradził ją z jej przyjaciółką, a Zayn dodatkowo go przypomina. Nic dziwnego, że ona jest zrozpaczona. :)

    OdpowiedzUsuń